Na początku lata na pierwszą, kursową jazdę zgłosiła się niewysoka, szczupła dziewczyna.Pierwsze, co wpadło mi w oczy, to ogromne, czarne buty. Resztę kursantki zobaczyłam później.
Cała godzina minęła nam na przygotowaniach i rozmowie. Dziewczyna była sympatyczna, ale był to tzw. męski typ. Pracowała w ochronie, w związku z tym była bardzo sprawna fizycznie i starała się jak najgroźniej wyglądać. Innych butów niż glany nie uznawała. Na nic były moje tłumaczenia, że będzie miała kłopot z opanowaniem pedałów. Na kolejne jazdy przychodziła również w tych buciskach.
Kiedy minęło 10 godzin praktycznej nauki, a ona nie mogła płynnie ruszyć, delikatnie przyspieszać i hamować - rozpłakała się i stwierdziła, że nie nadaje się na kierowcę. Długo rozmawiałyśmy i stanęło na tym, że na następną jazdę przyjdzie w pożyczonych od koleżanki czółenkach.
Jakaż była jej radość , kiedy okazało się, że "wszystko zaczęło jej wychodzić".
Po kilku dniach przyszła we własnych, ślicznych pantofelkach, które później przydały się na weselu brata..
Glany są z założenia butami dość sztywnymi. Mają szerokie, grube podeszwy z bardzo "tępym" bieżnikiem.
Szerokość nie pozwala na swobodne przekładanie stopy z pedału na pedał, zaś grubość i rodzaj podeszwy powoduje, że nie czujemy tego co pod spodem. Stąd szarpanie przy ruszaniu, gwałtowne dodawanie gazu i takież samo nieprzyjemne hamowanie.
Nie bez znaczenia jest też w glanach zasznurowanie stawu skokowego. Dobre to do chodzenia po górach, bo unika się kontuzji, jednak w samochodzie nie da się wygodnie przestawiać stóp. I może być "gorąco".........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz