czwartek, 24 października 2013

H7

Nie piątek i nie 13, dlaczego wszystko idzie mi jak krew z nosa?
Mam zrobić obowiązkowe badania techniczne samochodu.  Ok. Mam zaprzyjaźnioną Stację Kontroli Pojazdów, gdzie umawiam się na godzinę i nawet jak jest kolejka, to ja ze swoja karteczką.........
Napisane  10.30 - jestem punktualnie i ...........wrota zamknięte,
Nie ma żadnych drzwi, przez plastikową, zmatowiałą szybkę nic nie widać.
Grzebię w torebce w poszukiwaniu telefonu. Nie ma. Został na parapecie okna, bo rozmawiałam podlewając kaktusa. Takiego, co kwitnie na Boże Narodzenie.
Oglądam  jeszcze raz wrota. Może przeoczyłam jakąś informację? Nic nie ma.
Jeszcze raz nos do szyby. Żywego ducha. Już się odwracam z niecenzuralnym słowem na ustach, kiedy kontem oka dostrzegam leżącą do góry nogami kartkę A4. " Przerwa do 11.30"
Ani "przepraszamy" , ani "pocałujcie nas......" Nic. Przerwa i już . I dlaczego ta kartka nie na zewnątrz?
Szukać innej Stacji, czy wrócić za godzinę ?  Niedaleko targowisko,  zrobię zakupy. Zaraz weekend - nie będę  musiała jutro tachać tylu siat.

Oczywiście zakupy na wyrost. Upycham w bagażniku, przytrzaskując liście pory. W samochodzie cebulowy zapach. Na pierwszym skrzyżowaniu  widzę , że na poprzedzającym mnie aucie odbija się tylko jedno moje światło mijania. Szlag. Jestem już blisko OSKP - może mają żarówki?
Nie mają. Zawracam. Najbliższy sklep za jakieś półtora kilometra. Niedaleko. Szybko obrócę.
Nie ma gdzie zaparkować.

Na szczęście na parkingu stoi eLka z samym kursantem Pewnie instruktor też w tym sklepie. Z premedytacją staję za nią blokując wyjazd.
No, wszystko ok. Kolega wybiera jakieś części, więc bez mrugnięcia okiem wpycham się przed niego.

Otwieram maskę i wyciągam z torebki żarówkę. "Mój" diagnosta wyciąga po nią rękę i .......   żarówka spada na dno kanału. Stoimy w milczeniu patrząc jedno na drugie. Chyba mam  minę zwiastującą rzęsiste łzy, bo pan Krzyś wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. Drugi diagnosta zamiata  wspomnienia z mojej H7 i wjeżdża na kanał.
Po 10 minutach mam sprawdzone hamulce, amortyzatory , luzy kierownicy, nr VIN, legalizację butli LPG, dowód rejestracyjny i inne bardzo ważne rzeczy. Czekamy na pana Krzysia.

Jest. Na wszelki wypadek zjeżdża z kanału. Zmienia żarówkę , ponownie wjeżdża na kanał, sprawdza ustawienie świateł, wbija pieczątkę   Uff........

Nie napyskowałam, że było zamknięte, nie podziękowałam, że pojechał po żarówkę.

Odpalam   i ..........

Halo, halo ! niech się pani zatrzyma..........................zapomniałem o gaśnicy.

Nie, tylko nie to !

 Nie ma rady.  Wyciągam moje marchewki, ziemniaki, pory, jajka bez stempelka. Foliowa torebka z jabłkami rozrywa się i te uciekają na wszystkie strony. Obaj panowie biegają po placu i upychają po kieszeniach  obtłuczone owoce. Jeszcze karton z proszkiem do prania. Gaśnica oczywiście na samym dnie.

W porządku - pan Krzyś nie ma odwagi popatrzeć na mnie, kiedy pomaga mi zapakować zakupy.
Do zobaczenia za rok.....

Mam nadzieję, że nie będzie to piątek, trzynastego..........




niedziela, 20 października 2013

tankowanie

Dzisiaj tankowałam  LPG na jednej ze znanych stacji benzynowych .Miły pan lał i lał a ja oczom nie wierzyłam.
Zawsze do mojego pustego zbiornika wchodzi 28 - 29 litrów. Teraz weszło 36.  Jest to kompletnie niemożliwe i z daleka pachnie oszustwem. Usiłowałam wykłócać się w kasie.
Pan był niewzruszony - liczydło pokazało, musi być zapłacone.
18 złotych więcej. Razy powiedzmy 20 samochodów dziennie - całkiem niezła sumka.

No cóż  - jutro czeka mnie pisanie reklamacji, skanowanie paragonu, dokumentów zbiornika na gaz itp.
Ale dzisiaj dam spokój. Nie będę sobie psuć niedzieli

środa, 16 października 2013

powrót

Wróciłam późną nocą . Jak na wolną kobietę przystało jechałam nieomalże dookoła Polski. Zahaczyłam o Karkonosze. Najpiękniejsza pora w takich górach. Było przepiękne słońce, a przez moje słoneczne okulary kolory stają się jeszcze bardziej nasycone.
Po południu było już jednak  trochę trudno. Jechałam z południa na północ i z lewej strony uporczywie świeciło słońce. Lubię je, ale nie wtedy, kiedy przeszkadza mi obserwować drogę. O tej porze roku jest już nisko i nie pomagają żadne samochodowe osłony. Pasażerowie mają zdecydowanie lepiej, w każdej chwili mogą zmienić pozycję, albo czymś - np szalikiem jak nie ma  rolet  - zasłonić szybę. Kierowca ma przechlapane na całej linii.

Przypomniałam sobie o moich ogromnych okularach. Nie lubię ich, bo wyglądam jak sowa, a oprawki opierają  się na policzkach. Mają jednakże ogromną zaletę  - zauszniki przy oprawce mają szerokość prawie 2 cm, nie pozwalają więc na wpadanie promieni z boku.  Tylko, czy je zabrałam ???

Były w  mojej samochodowej kosmetyczce, podarowanej przez Anię. Mam w niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy . To praktycznie kopia mojej torebki. A nawet trochę więcej !

Przy okazji wyciągnęłam też okulary tzw.  "blue blockery "do jazdy o zmierzchu, żeby już mieć je pd ręką.
Kiedyś używałam fotochromów, ale było mi za ciemno.

Po czterech godzinach jazdy zrobiłam sobie przerwę na kawę. Nie oparłam się maślanym bułeczkom z konfiturą z róży. Mam takie miejsce na trasie i nigdy go nie ominę. Nawet  pod groźbą przytycia następnych 20 deka.
Po następnych czterech godzinach musiałam zrobić sobie dłuższą przerwę z drzemką.
Nieważne, że miałam już niedaleko. Za wiele widziałam skutków zaśnięcia za kierownicą, żeby bagatelizować uporczywe ziewanie.
Zawsze staję na stacjach benzynowych pod lampą, zamykam drzwi na zamek, włączam cichutko muzykę i bezpiecznie zapadam w zdrowy sen. Budzę się po ok 20 min i mogę jechać dalej. Nie zamknęłabym oczu na  parkingu w lesie, z dala od cywilizacji.

wtorek, 8 października 2013

zimowe opony II

A jednak nie wymieniam opon na zimowe. Przejrzałam na trzech portalach prognozy pogody do końca tygodnia i na południu ma być 23 stopnie. Plus oczywiście. Byłoby totalną głupotą niszczyć zimówki, słuchać ich hałasu w drodze i spalać więcej paliwa.
Nie da się  na 100 % przewidzieć natury. W którymś roku w lutym zrobiło się tak ciepło, że kierowcy jak jeden mąż rzucili się do zmiany opon na letnie - po czym po tygodniu nadeszły mrozy, śniegi i ślizgawice, że naprawdę jeździło się na granicy bezpieczeństwa.
Swoją drogą ciekawe, jaka będzie zima. Amerykanie twierdzą , że właściwie jej nie będzie, a Rosjanie straszą minus 40stopniami i trwaniem jej do końca marca.
Jak zwykle wozić będę łopatę, wiaderko z piaskiem,skrobak i odmrażacz.

niedziela, 6 października 2013

Na obcym terenie

Dlaczego myślimy i analizujemy, pytamy i obserwujemy w biurze, w domu, nawet u Cioci na imieninach, a nie robimy tego podczas jazdy samochodem ?
Z mojego wieloletniego ( bardzo wieloletniego) doświadczenia i obserwacji wynika, że 70 % kierowców poruszających się po obcym dla siebie terenie  wyłącza bezpieczniki zdrowego rozsądku.
Szczególnie widoczne jest to podczas sezonu urlopowego, kiedy na niektórych drogach - lokalnych rejestracji jest mniej niż obcych.

Przejeździłam wzdłuż i w poprzek Polskę i  kilka krajów europejskich .
Zawsze przed wyjazdem za granicę sprawdzałam przepisy, żeby uniknąć ewentualnych niespodzianek, A  na drogach znajdowałam auto z lokalną rejestracją ( można znaleźć w internecie) i starałam się je obserwować.
Bez problemu lokalne samochody znajduje się w kraju - z małymi wyjątkami rejestracje odpowiadają starym nazwom województw
I tak  DKL będzie oznaczało D- dolnośląskie KL -powiat Kłodzko
         GSL  - to Słupsk, ale  ZSL to już Sławno.
         PSR  - to  Środa Wielkopolska
         KWI - Wieliczka
         ETM - Tomaszów Mazowiecki   itd....

Dlaczego o tym piszę - lokalni kierowcy najlepiej znają sytuacje drogowe na własnym obszarze. Pozornie prosta droga z ograniczeniem do 40 km/h  - dla każdego "obcego" wyda się bezsensem . Z pewnością doda tam gazu , wyprzedzi kilku wlekących się tubylców   i  ........ trafi na nieoznakowane zwężenie,  poprzeczną przeszkodę, wyrwę po pachy  lub jeszcze inne niebezpieczeństwo.

Nic nie pomaga w podróży bardziej  niż umiejętność przewidywania, zdrowy rozsądek i przestrzeganie przepisów, nawet gdy zdarzy się nam pozgrzytać zębami.

piątek, 4 października 2013

zimowe opony

Przez kilka dni temperatura poniżej +7 i zmieniamy opony na zimowe.
U nas jeszcze ładnie, świeci słońce, 12 stopni - daleko do zimy.
  Ale, ale......W środę jadę na szkolenie do Krakowa.
Trzy dni teorii i praktyki, zgodnie z nowymi przepisami. Wybrałam Kraków, bo dawno nie byłam, a mam tam serdeczną koleżankę, która od 2 lat jest pilotem wycieczek. Będzie przyjemne z pożytecznym.

Muszę jednak popatrzeć na prognozy pogody. Wczoraj mówili coś o śniegu na południu.
Tak, czy siak umawiam się na zmianę opon w poniedziałek.


czwartek, 3 października 2013

skąd się biorą czubki?

Maria wpadła do biura zdenerwowana jak nigdy.
Przejeżdżały z kursantką osiedlową ulicą , kiedy z pobliskiego garażu wyjechało z piskiem opon czarne BMW 5 . Wymusiło pierwszeństwo, wyprzedziło na przejściu dla pieszych, po czym zatrzymało się na pasie do lewoskrętu na czerwonym świetle ."Elka" dojechała spokojnie zamierzając jechać prosto. Akurat zapaliło się zielone więc nie zatrzymując się dziewczyny pojechały dalej.
Na wprost do lewoskrętu szykował się miejski autobus. Nagle na środku skrzyżowania między nauką jazdy, a autobusem pojawiło się to samo BMW, jadące z lewego pasa prosto. Wystraszona kursantka depnęła na hamulec, auto z tyłu nie zdążyło, a po BMW został siwy dym .  
  Było tak wielu świadków zdarzenia, że facet się nie wywinie. Nie przewidział, że Instruktorka zapamiętała garaż, z którego wyjechał...........

wtorek, 1 października 2013

łoś

Już dosyć dawno nie jeździłam przed świtem . Dopadło mnie wczoraj, kiedy wizyta u znajomych przeciągnęła się do późna, a nocować nie chciałam.
Większość drogi biegła przez mniejsze lub większe lasy, ale nic niepokojącego się nie działo.
Dopiero ok. 50 km przed celem na szosie zaczął się ruch. I to nie ruch pojazdów, ale zwierząt.
Zaczęło się od lisów. W zasięgu reflektorów pojawiły się dwa. Trochę dziwne, bo raczej chodzą pojedynczo. Biegły wzdłuż drogi, w pewnym momencie zatrzymały się,odwróciły i tuż przed samochodem przebiegły na drugą stronę. Nie trwało długo jak przebiegły sarny, a później musiałam się zatrzymać, bo przede mną stał duży - przynajmniej tak wyglądał w światłach - dzik. On, czy ona  - nie wiedziałam. Zrobiło mi się nieswojo. Dzik stał i patrzył. Patrzył tak, jakby mierzył się z samochodem. Trwało to dobrą chwilę, po czym powoli przeszedł na lewą stronę. Patrzyłam za nim dopóki nie przekroczył linii światła. Już miałam ruszyć, kiedy z krzaków po lewej stronie wyskoczył i przegalopował przez drogę  -  dzik. !!!   Ten sam ? Nie wiem. Wyglądało to tak, jakby zapomniał wyłączyć w domu żelazka i biegiem wracał, żeby uniknąć pożaru.
Wyjechałam z lasów i odetchnęłam, że już po nocnych spacerach zwierzyny. Teraz po obu stronach widać było jeszcze nie skoszone. pola kukurydzy.
Z daleka zobaczyłam migające niebieskie światła. Policja i karetka. Samochodu - samochodów  z wypadku nie było widać. Pewnie wpadli w tę kukurydzę - pomyślałam.
Na drodze leżał martwy łoś, w rowie coś co było motocyklem. Ratownicy z policją przykrywali czarną folią leżące kawałek dalej zwłoki.
Pozwolili mi wreszcie przejechać. Miałam gulę w gardle i trochę mi się trzęsły ręce. Nie jest to przyjemny widok, chociaż w nocy przynajmniej nie widać krwi..
Przejechałam jakieś 50 m, kiedy zauważyłam leżący  w trawie kask. Czarny z błyszczącym niklowanym skrzydełkiem na boku. Błysk tego detalu zwrócił moją uwagę. W mitologii kapelusz ze skrzydłami miał Hermes , do którego zadań należało min. odprowadzanie zmarłych do Hadesu.
 Tak mi się przypomniało a propos.
Cofnęłam auto- policjanci jeszcze coś mierzyli i oglądali. Nawet się ucieszyli, że zauważyłam kask, bo brakowało im danych do protokołu i pomiarów. Z ustaleń wynikało, że łoś wyszedł spośród kukurydzy i przeskoczył przez rów. Zbyt szybko znalazł się na drodze. Motocyklista był bez szans. Nie mógł łosia zauważyć wcześniej, a i jechał z pewnością o wiele za szybko. Zderzenie z wysokim na prawie 2 m i ważącym ok 600 kg zwierzęciem przy prędkości ponad 100km/h to pewna śmierć.

Wielu moich znajomych lubi jeździć w nocy. Bo ruch mały, "przycisnąć" można, policjanci raczej śpią  -  same plusy.
Ale......
Ale mniej widać,  oczy szybciej się męczą,  spać się chce,  a na drodze "zwierzęce" niespodzianki.
I nie zawsze są znaki ostrzegawcze.
Każdy las, nawet ten ogrodzony przy drogach szybkiego ruchu - kryje niebezpieczeństwa. 
Nie można o tym zapominać.