Nie piątek i nie 13, dlaczego wszystko idzie mi jak krew z nosa?
Mam zrobić obowiązkowe badania techniczne samochodu. Ok. Mam zaprzyjaźnioną Stację Kontroli Pojazdów, gdzie umawiam się na godzinę i nawet jak jest kolejka, to ja ze swoja karteczką.........
Napisane 10.30 - jestem punktualnie i ...........wrota zamknięte,
Nie ma żadnych drzwi, przez plastikową, zmatowiałą szybkę nic nie widać.
Grzebię w torebce w poszukiwaniu telefonu. Nie ma. Został na parapecie okna, bo rozmawiałam podlewając kaktusa. Takiego, co kwitnie na Boże Narodzenie.
Oglądam jeszcze raz wrota. Może przeoczyłam jakąś informację? Nic nie ma.
Jeszcze raz nos do szyby. Żywego ducha. Już się odwracam z niecenzuralnym słowem na ustach, kiedy kontem oka dostrzegam leżącą do góry nogami kartkę A4. " Przerwa do 11.30"
Ani "przepraszamy" , ani "pocałujcie nas......" Nic. Przerwa i już . I dlaczego ta kartka nie na zewnątrz?
Szukać innej Stacji, czy wrócić za godzinę ? Niedaleko targowisko, zrobię zakupy. Zaraz weekend - nie będę musiała jutro tachać tylu siat.
Oczywiście zakupy na wyrost. Upycham w bagażniku, przytrzaskując liście pory. W samochodzie cebulowy zapach. Na pierwszym skrzyżowaniu widzę , że na poprzedzającym mnie aucie odbija się tylko jedno moje światło mijania. Szlag. Jestem już blisko OSKP - może mają żarówki?
Nie mają. Zawracam. Najbliższy sklep za jakieś półtora kilometra. Niedaleko. Szybko obrócę.
Nie ma gdzie zaparkować.
Na szczęście na parkingu stoi eLka z samym kursantem Pewnie instruktor też w tym sklepie. Z premedytacją staję za nią blokując wyjazd.
No, wszystko ok. Kolega wybiera jakieś części, więc bez mrugnięcia okiem wpycham się przed niego.
Otwieram maskę i wyciągam z torebki żarówkę. "Mój" diagnosta wyciąga po nią rękę i ....... żarówka spada na dno kanału. Stoimy w milczeniu patrząc jedno na drugie. Chyba mam minę zwiastującą rzęsiste łzy, bo pan Krzyś wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. Drugi diagnosta zamiata wspomnienia z mojej H7 i wjeżdża na kanał.
Po 10 minutach mam sprawdzone hamulce, amortyzatory , luzy kierownicy, nr VIN, legalizację butli LPG, dowód rejestracyjny i inne bardzo ważne rzeczy. Czekamy na pana Krzysia.
Jest. Na wszelki wypadek zjeżdża z kanału. Zmienia żarówkę , ponownie wjeżdża na kanał, sprawdza ustawienie świateł, wbija pieczątkę Uff........
Nie napyskowałam, że było zamknięte, nie podziękowałam, że pojechał po żarówkę.
Odpalam i ..........
Halo, halo ! niech się pani zatrzyma..........................zapomniałem o gaśnicy.
Nie, tylko nie to !
Nie ma rady. Wyciągam moje marchewki, ziemniaki, pory, jajka bez stempelka. Foliowa torebka z jabłkami rozrywa się i te uciekają na wszystkie strony. Obaj panowie biegają po placu i upychają po kieszeniach obtłuczone owoce. Jeszcze karton z proszkiem do prania. Gaśnica oczywiście na samym dnie.
W porządku - pan Krzyś nie ma odwagi popatrzeć na mnie, kiedy pomaga mi zapakować zakupy.
Do zobaczenia za rok.....
Mam nadzieję, że nie będzie to piątek, trzynastego..........
No to faktycznie się dzisiaj postarałaś....a jak po południe? Aż mnie ciekawość zżera....
OdpowiedzUsuń